logo

A A A

Przejazd autokarem przebiegł pomyślnie i napełnił nas pozytywną energią, gdyż trwał krócej niż przewidywano. Po dojechaniu na miejsce, z walizkami, torbami i plecakami wszelkich rozmiarów, wstąpiliśmy do ośrodka w Wierzchach. Na miejscu zastaliśmy niewielką polanę, wokół której znajdowały się domki, stołówkę, boiska do piłki koszykowej, nożnej, i siatkowej, a także parking i miejsce na ognisko. Po krótkiej zbiórce zostaliśmy oddelegowani do przydzielonych domków. Każdy z nich mieścił od ośmiu do pięciu osób. Po odłożeniu bagaży zostaliśmy zwołani w celu zaznajomienia się z formalnościami (regulaminem etc.), planem dnia, a także pierwszym zadaniem – wybraniem osoby odpowiedzialnej za domek. Do obiadu mieliśmy trochę wolnego czasu spędzonego na akomodacji w domkach, przygotowywaniu prezentacji, korzystaniu z możliwości wypoczynku aktywnego i biernego - poprzez granie w siatkówkę na polanie czy leżenie pod kasztanem na hamaku, a także na głównym motywie całego biwaku – integracji. Po obiedzie opiekunowie przedstawili nam plan marszu (podchodów) i zostaliśmy podzieleni na trzy grupy wyruszające co kwadrans. Pan Banaś daleko przed nami oznaczał przebieg trasy tasiemkami i przygotowywał zadania do wykonania. Pierwszym napotkanym poleceniem było ułożenie krótkiej rymowanki o naszym liceum. Z tym problemów nie było. Wędrowaliśmy dalej, przez dłuższy czas nie znajdując żadnego zadania. Jednak w trakcie wędrówki przez las dostrzegliśmy kolejne: wskazać pięć drzew rosnących w tym właśnie lesie. Zanotowane. W drogę czas! Przez większą część marszu towarzyszyły nam piosenki śpiewane naprzemiennie przez członków grupy. Od „Kryzysowej narzeczonej” przez „Stokrotkę”, do „Impossible”. Pomagały nam one dodać energii do długiego marszu. Trafiliśmy wreszcie do miejscowości Zgorzały Most, gdzie czekało na nas ostatnie zadanie, które tylko jednej grupie udało się wykonać w pełni: odnaleźć cmentarz właścicieli młyna znajdującego się przy pobliskim moście i przetłumaczyć napisy z nagrobków. Z tym już było ciężej, lecz po chwili wiedzieliśmy już, że znajduje się on około 80m na wschód od budynku młyna. W moment zauważyliśmy malutki cmentarzyk z zaledwie pięcioma nagrobkami. Niektóre zniszczone, nieczytelne, ukruszone przez ząb czasu. Całe miejsce wyglądało niczym sceneria nawiedzonego cmentarza z opowiadania Andrzeja Sapkowskiego „Wiedźmin”. Większość drogi była już za nami. Krok za krokiem, powoli zbliżaliśmy się do ośrodka. Po powrocie przyszedł czas na chwilę spokoju. Odświeżyliśmy się po długim marszu i wróciliśmy do szeroko pojętej integracji. Nadszedł wieczór - czas na ognisko. Po zjedzeniu kolacji, tzn. zupy i upieczonych kiełbasek, zasiedliśmy wokół ciepłego płomienia i grupy zaczęły prezentować wyniki zadań z marszu. Rymowanki z pierwszego zadania wymyślone przez naszych nowych uczniów niejednokrotnie doprowadzały nas do śmiechu. Drugie zadanie z racji swojej prostoty szybko zostało przedstawione i przeszliśmy do trzeciego, do którego odpowiedź znaleźliśmy w ostatniej chwili dzięki odnalezionemu w internecie tekstowi inskrypcji w języku niemieckim. Tekst pospiesznie przetłumaczyliśmy na polski i z tego, co udało nam się ustalić, inskrypcja ta jest podziękowaniem dla właścicieli młyna – państwa Otta i Marthy Herlitz, których nagrobki widnieją naprzeciw płyty z inskrypcją. Po zakończonych prezentacjach mogliśmy rozejść się do domków lub zostać przy ognisku śpiewając piosenki wszelkiej maści. Po pewnym czasie niektórzy z nas postanowili integrować się również z kolegami i koleżankami spoza naszych domków. Było już bardzo późno, my jednak postanowiliśmy zaryzykować i podjęliśmy próbę przedostania się niepostrzeżenie do domków naszych znajomych. 10 sekund po powolnym otwarciu drzwi padł na nas słup białego światła z ręki pana Krause i cała akcja była tymczasowo odwołana. Po porannej zbiórce i śniadaniu, dostaliśmy polecenie by stworzyć plakaty przedstawiające biwak i powstałe na nim grupki z naszej perspektywy. Po prezentacjach wspaniałych plakatów i krótkiej „sesji zdjęciowej”, wyznaczone zostało nowe zadanie – sprzątanie. Ostatnie godziny przed wyjazdem poświęcone zostały pakowaniu i ostatecznej integracji. 19 września wycieczka została zakończona i wszyscy, zmęczeni lecz zadowoleni wróciliśmy do Wąbrzeźna.

Tekst: Jakub Petyk, fot.: Jarosław Krause